Jak myśliwi uwłaszczyli się na zwierzynie - Cz. 2
Ryt historyczny

W nowożytnej historii Polski, czyli od początku XX w. myśliwi przejęli władzę nad dziko żyjącą zwierzyną niedługo po 1918 r. Obiektywnie rzecz ujmując oni od zawsze mieli taki przywilej, a już na pewno od czasów średniowiecza. Nie ma za bardzo sensu rozpatrywać tego, jak sprawa własności zwierzyny wyglądała w okresie feudalnym. To były zupełnie inne realia życia społecznego i politycznego, aniżeli to, co mamy obecnie. Nas interesuje przede wszystkim teraźniejszość, a przeszłość... tego już nie da się zmienić. Można natomiast czerpać z niej naukę.

W kontekście samowładztwa myśliwych nad zwierzyną istnieje tylko jeden punkt wspólny - między czasami feudalnymi a współczesną nowożytnością XX w. Jest nim obecność myśliwych wśród ludzi piastujących stanowiska decyzyjne w kręgach władz ustawodawczych państwa. Tak było i nadal jest w wielu krajach na całym świecie. Polska nie stanowi tu żadnego wyjątku.

Wydawać by się mogło, że odzyskanie przez Polskę niepodległości w roku 1918 przyniesie naszemu narodowi długo oczekiwaną sprawiedliwość. Po zrzuceniu jarzma zaborów ludzie nabrali przekonania, iż oto teraz Polacy rządząc się sami u siebie będą z szacunkiem odnosić się do współrodaków. Oczywiście stało sie inaczej. Kto zna choć trochę historię naszego kraju, ten wie, że wraz z nastaniem kolejnej ekipy rządzącej powstały przy nich grupy interesów. Realizowały one swoje cele, które generalnie charakteryzowała jedna koncepcja - przejąć za darmo kontrolę nad czymś, a następnie niepodzielnie rządzić i czerpać z tego zysk. Frederic Bastiat trafnie zdefiniował taki układ:

"Gdy grabież staje się sposobem na życie dla grupy ludzi, na przestrzeni czasu stworzą oni dla siebie system prawny, który usprawiedliwi ich działania i kodeks moralny, który będzie go gloryfikował".

Zawłaszczenie dziko żyjących zwierząt przez kastę myśliwską przebiegało dokładnie według w/w schematu. W XX w. począwszy od międzywojnia, poprzez PRL i okres transformacji ustrojowej lat 90-tych, aż do teraz - nic nie zmieniło się w tej materii. Za każdym razem, niezależnie czy była to zmiana ustroju, czy tylko przetasowania partyjne myśliwi ponad podziałami politycznymi walczyli o zachowanie statusu quo.

1919-1939

Niedługo po zakończeniu I wojny światowej i odzyskaniu przez Polskę niepodległości myśliwi byli tą grupą społeczną, która od razu przystąpiła do zawłaszczania dzikiej zwierzyny. Rzecz jasna nie pytając się, a nawet nie zapraszając potencjalnie zainteresowanych stron do stołu. W 20-leciu międzywojennym ówczesne elity władzy ustawodawczej wywodziły się z klasy ziemiańskiej, czyli potomków dawnej szlachty polskiej. Ponadto byli tam przedstawiciele wojska oraz przemysłowcy. Naturalnie środowiska te przeplatały się z sobą i oni to stanowili prawo w II RP. Nie inaczej działo się w kwestii urządzania łowiectwa, które było traktowane jako rodzynek na szczycie tortu władzy.

W latach 1920-1927 istniały trzy duże organizacje myśliwskie, z których każda swoim zasięgiem obejmowała tereny dzielnic dawnych zaborów. Tak więc w Poznaniu działał Polski Związek Myśliwych - skupiający myśliwych spod zaboru pruskiego. W Warszawie istniało Polskie Towarzystwo Łowieckie - powstałe jeszcze w czasie zaboru rosyjskiego. Natomiast obszar Galicji (zabór austriacki) podpadał pod jurysdykcję Małopolskiego Towarzystwa Łowieckiego z siedzibą we Lwowie.

W 1921 r. prof. Janusz Domaniewski zainicjował proces zjednoczenia istniejących organizacji w jeden podmiot. Powołano zatem komitet, na czele którego stanęli: Herman Knothe, Stanisław Lilpop, Feliks Rożyński i Jan Sztolcman. Na początku stycznia 1923 r. ukończono prace nad statutem, który zaakceptowały towarzystwa przypisane do dawnych dzielnic. Ostatecznie 9 lipca 1923 r. zostało zwołane w Warszawie pierwsze walne zgromadzenie organizacyjne Centralnego związku Polskich Stowarzyszeń Łowieckich. Przewodniczącym zgromadzenia został Antoni Wysocki, który na asesorów powołał: Juliusza hr. Bielskiego i płk. Władysława Obuch-Woszczatyńskiego. W wyniku obrad zgromadzenia, w którym uczestniczyli przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, jednogłośnie przyjęto statut.

Tak oto powstały podwaliny zorganizowanego systemu uwłaszczenia i malwersacji dzikiej zwierzyny jako części majątku Skarbu Państwa.

Na czele nowo powstałej organizacji stanął Juliusz hr. Bielski, zaś członkami zarządu zostali C. Czarkowski-Golejewski, dr Jan Kalm-Podolski, ordynat E. hr. Krasiński, A. Mniszek, gen. T. Rozwadowski i dr A. Sander.

Wyżej wymieniony syndykat w 1936 r. został przekształcony w Polski Związek Łowiecki. W międzyczasie, bo w 1927 r. prezydent II RP Ignacy Mościcki zatwierdził Ustawę Łowiecką. Sam projekt ustawy został napisany już w 1919 r. przez J. Sztolcmana.

Dokładne szczegóły nt. tego, kiedy i w jakich okolicznościach następowało organizowanie łowiectwa w czasach międzywojnia, to rzecz teraz nieistotna. Najważniejsze etapy wymieniłem. Natomiast dociekliwych odsyłam do lektury czasopisma Łowiec Polski (nr 6,7,8/1998, str. 42,40,34) i książki "Polski Związek Łowiecki 1923-2023" K. Mielnikiewicza.

To, na co chciałbym zwrócić uwagę jest fakt, że już w tamtym okresie środowisko myśliwskie absolutnie nie dopuszczało głosu podmiotów, które mogłyby krytykować jedynie "słuszne" racje lobby łowieckiego.

Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami istnieje od 1864 r. W roku 1939 liczba jego członków sięgała 45000. Zgodnie z przewidywaniami TOZ nie zostało zaproszone do dyskusji zarówno nad modelem jak i ustawą łowiecką. O takich niuansach jak kwestie etyki łowieckiej nie wspominając.

Skutkiem lobbingu prowadzonego przez ówczesną klasę ziemiańską było stworzenie szeregu przepisów w prawie łowieckim, które nadawały myśliwym przywileje - co w praktyce oznaczało uwłaszczenie ich na zwierzynie.

Tak więc prawo polowania i hodowli zwierzyny było związane z prawem własności gruntów. Czyli oznaczało to, że kto posiadał majątek ziemski, ten mógł polować na swojej ziemi. Nie istniało pojęcie własności zwierzyny "w stanie wolnym". Dopuszczono tępienie przez cały rok wszystkich zwierząt drapieżnych (oprócz rysia). - Była to kontynuacja tradycji z XIX w. Można było też polować poprzez znacznie szerszy wachlarz barbarzyńskich metod, aniżeli dziś, np. polowanie na zające w kotły, za pomocą chartów, albo na lisy par-force. Dopiero wybuch II wojny światowej przyniósł kres sanacyjnej patologii łowieckiej.

1944-1989

Terytoria Polski na zachód od Wisły nadal były pod okupacją niemiecką, co nie przeszkadzało aby już w połowie 1944 r. myśliwi wywodzący się ze środowiska lubelskich leśników (ŁP 11/98, str 38-39), zaczęli dyskusje nad wskrzeszeniem Polskiego Związku Łowieckiego. 5 listopada 1945 r. odbyło się zebranie oficjalne, w wyniku którego powołano komisję PZŁ i rozpoczęto rozmowy z władzami państwowymi...

I tym razem - podobnie jak to miało miejsce po zakończeniu I wojny światowej, powtórzyła się sytuacja zawłaszczenia dziko żyjących zwierząt przez myśliwych. W pierwszym i drugim przypadku umożliwiła im to obecność swoich przedstawicieli w kręgu władz ustawodawczych. Jedyna różnica polegała tylko na tym, że zmienił się ustrój z kapitalistycznego na socjalistyczny. Zniknęła klasa ziemiańska, ich majątki znacjonalizowano albo rozparcelowano.

Miejsce przedwojennych elit zajęła nowa kasta "ludu robotniczego", a w praktyce agentura ZSRR i poddani im polscy karierowicze bez kręgosłupa moralnego. Zwierzyna zaś wpadła z deszczu pod rynnę. W zasadzie można powiedzieć, że koneksje myśliwych z przewodnią opcją polityczną nie mają tu żadnego znaczenia. Liczy się bowiem to, iż w powojennej rzeczywistości - przynajmniej w teorii mającej przynieść społeczną sprawiedliwość - myśliwi znowu doprowadzili do samowładztwa nad zwierzyną jako dobrem społecznym.

W latach 1947-1952, czyli wtedy, gdy kształtował się powojenny model łowiectwa polskiego, czołowi działacze reaktywacji PZŁ - podobnie jak w czasach Sanacji - byli wysokimi dygnitarzami ówczesnej sceny politycznej. Marszałek WP i zarazem protektor PZŁ Michał Rola-Żymierski, gen. Bolesław Szarecki - prezes PZŁ, Bolesław Podedworny - minister leśnictwa i gospodarz polskiego łowiectwa, szef Sztabu Generalnego WP gen. Władysław Korczyc i inni (ŁP 9/98, str. 34).

W roku 1947 PZŁ złożył projekt nowego prawa łowieckiego. Jego wdrożenie trwało długo ze względu na ciągle zmieniające się różne państwowe akty prawne, które musiano dostosować do wciąż kształtującego się ustroju komunistycznego. Ostatecznie 29 października 1952 r. w realiach stalinowskiego zamordyzmu członkowie Rady Państwa: Bolesław Bierut, Józef Cyrankiewicz i Bolesław Podedworny (wszyscy należeli do PZŁ), wydali Dekret o Prawie Łowieckim. Oparty na nim model łowiectwa z niewielkimi zmianami funkcjonuje w Polsce do dziś.

W pierwszej części tej pracy wyjaśniłem na czym polega patologia bierutowskiego modelu - dająca myśliwym praktycznie niczym nie ograniczoną władzę nad gospodarką łowiecką i iluzoryczną kontrolę Państwa nad tym bizancjum.

Teraz warto przyjrzeć się zmianom, jakie nastąpiły w stosunku do przedwojennej ustawy łowieckiej. O ile za Sanacji nie istniało przypisane prawo własności do zwierzyny w stanie wolnym, o tyle dekret Bieruta zaliczał ją do majątku Skarbu Państwa. - Nie z pobudek sprawiedliwości społecznej. Ten zabieg miał na celu stworzenie pozorów dla ogółu społeczeństwa, iż to Państwo ma pieczę nad zwierzyną. W praktyce był i jest on pustym frazesem wobec faktu obligatoryjnego przypisania prawa własności dla kół łowieckich po jej upolowaniu. Po drugie własność zwierzyny w stanie wolnym jako mienie państwowe oznacza, że resortowe organa ścigania (wtedy Milicja Obywatelska), są zobowiązane zwalczać kłusownictwo. Ponadto z litery prawa wymuszono konieczność zatrudniania, nadawanie praw policyjnych i wynagradzanie z publicznej kasy strażników łowieckich. Czyli myśliwi zadbali, aby to "Państwo strzegło ich zwierzyny".

Kolejną powojenną nowością była rewizja pojęcia szkód łowieckich w uprawach rolnych i leśnych. Ustawa Łowiecka z 1927 r. zobowiązywała dzierżawcę tych obwodów, które należały do Państwa, do wypłacania odszkodowań. Komuniści zaś wymyślili, że szkody wyrządzone przez zwierzynę wyrównuje Skarb Państwa - jako że zwierzyna jest przecież (przynajmniej na papierze) jego własnością. Koła łowieckie nie miały nic do tego. I było kompletnie bez znaczenia, iż zyski z polowań trafiały na konta kół, a nie do kasy Skarbu Państwa.

Ten rodzaj myśliwskiego złodziejstwa trwał aż do 1989 r., czyli do przynajmniej teoretycznego kresu systemu komunistycznego w Polsce.

Co ciekawe, w przeciwieństwie do przedwojennej tradycji, w bierutowskim modelu łowiectwa zabroniono polowań z chartami i par-force. Wbrew pozorom nie był to jednak przejaw humanitaryzmu, a tylko pokazowa forma zniszczenia obyczajów ziemiańskich, które nie przystawały do socjalistycznej rzeczywistości.

Łowiectwo po roku 1989

40 lat komunizmu w Polsce, zdrady interesów narodowych i nadużycia ówczesnych władz wobec zwykłych obywateli musiało wywrzeć też wpływ na łowiectwo. I wywarło. Ale nie w tym sensie, że były to represje o podłożu ideologicznym skierowane przeciwko myśliwym. Było dokładnie na odwrót. Umocowanie kasty myśliwskiej w strukturach władzy umożliwiło im na drodze z góry przyjętej linii legislacyjnej stworzenie dla siebie licznych przywilejów pod płaszczykiem prawa.

Mogłoby się wydawać, że przemiany polityczne u schyłku lat 80-tych i ostatecznie upadek reżimu PZPR na mocy porozumień Okrągłego Stołu w 1989 r. przyniesie wreszcie normalizacje - także łowiectwa... Tak się jednak nie stało.

Już w roku 1990 sejmowa Komisja Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej zainicjowała wystąpienie do rządu z propozycją zmiany Prawa Łowieckiego. W tym samym roku łowiectwo przeszło pod jurysdykcję Ministerstwa Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Na pierwszy rzut oka wszystko wskazywało na to, że normalizacja łowiectwa zmierza w dobrym kierunku. 29 maja rozporządzenie Rady Ministrów zwiększyło do 75% udziału kół łowieckich w odszkodowaniach od zwierzyny. 20 sierpnia ZG PZŁ skrytykował jednak projekt nowelizacji prawa łowieckiego, które opracowano w MOŚZNiL. - Od tego momentu zaczęła się 5-letnia przepychanka o ustalenie nowego modelu łowiectwa w Polsce.

W latach 1990-1994 funkcjonowały 4 komisje: MOŚZNiL, PZŁ, poselska i senacka. Początkowo niezależnie od siebie i z różnymi koncepcjami pracowały nad nowelizacją norm regulujących łowiectwo. Niestety żadna z nich nie przewidywała likwidacji aktualnego modelu, a tylko wprowadzały mało istotne zmiany - z punktu widzenia systemu - jego działania.

W wyniku rozmów uznano, że ze wszystkich projektów najbardziej optymalny będzie poselski projekt ustawy łowieckiej. - Napisany bądź co bądź przez myśliwych i sympatyków. Spośród nazwisk, które brały udział w jego przepchnięciu wymienić można: Józefa łochowskiego - jako sprawozdawcę rzeczonego projektu (ŁP 12/94, str. 4). Po pierwszym czytaniu w Sejmie 29 października 1994 r. projekt przychylnie zaopiniowali posłowie największych klubów parlamentarnych: Stanisława Czajczyńskiego w imieniu SLD, Jana Komornickiego z PSL, Krzysztofa Wolframa z UW i Zygmunta Jakubczyka z UP. Głos zabierali również inni posłowie z mniejszych ugrupowań i jednocześnie członkowie PZŁ. Stronę rządową reprezentował Stanisław Żelichowski jako minister środowiska (ŁP 12/94, str. 5-8).

Następnie Sejm RP przekazał projekt do Komisji MOŚZNiL, Komisji Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, Komisji Ustawodawczej oraz Komisji Samorządu Terytorialnego w celu przygotowania ostatecznego tekstu (ŁP 12/94, str. 9).

30 czerwca 1995 r. zakończyły się prace czterech komisji w efekcie czego przyjęto w całości projekt ustawy.

13 października Sejm stosunkiem głosów 334 za, przeciw 9, wstrzymujących się 9 przyjął pierwszą nowelizację prawa łowieckiego od czasu upadku PRL (ŁP 12/98, str. 49).

Do debaty nie zostali zaproszeni przedstawiciele NGO. Ale to raczej nie dziwi, ponieważ pewne siebie lobby łowieckie nie lubi dzielić się władzą.

Także sejmowa większość postkomunistycznych elit SLD i PSL przepchnęli i utwierdzili bierutowski model łowiectwa do realiów kapitalistycznej Polski. jako ciekawostkę warto podać, iż ówczesnym prezesem rady ministrów był Józef Oleksy - niegdysiejszy członek PZPR, teraz SLD, prywatnie zaś myśliwy.

To by było na tyle z historii drogi, jaką PZŁ doszedł do samowładztwa nad zwierzyną. Bierutowski model łowiectwa trwa w najlepsze, a myśliwi domagają się jeszcze więcej przywilejów...

***

Prosiłbym o kontakt via e-mail gdyby ktoś z Czytelników znalazł w/w tekście nieścisłości lub błędy.

M. Skorupski, 10-04-2025