Teriantropia w sztuce epoki kamienia

Pierwsze dowody twórczości artystycznej człowieka pochodzą z górnego paleolitu, mają więc około 30 000 lat. Pojawiają się one wprawdzie dość niespodziewanie, są jednak zbyt doskonałe pod względem technicznym i artystycznym, by można było uznać je za pierwsze próby. Wiadomo poza tym, że zachowały się jedynie dzieła sztuki sporządzone z trwałych surowców. Materiały organiczne - drewno, skóra, kora i inne - które bezsprzecznie odegrały olbrzymią rolę w rozwoju prehistorycznej kultury materialnej i duchowej, nie zachowały się prawie wcale.

Pierwsze zachodnioeuropejskie paleolityczne malowidła jaskiniowe odkryte zostały tak nieoczekiwanie, że przyjęto je z dużą nieufnością. Mogły one bowiem stać się przyczyną prawdziwej rewolucji w ówczesnych poglądach na rozwój sztuki. W połowie XIX wieku znane były już dzieła sztuki staroegipskiej oraz celtyckiej i uważano za rzecz oczywistą, że prehistoryczne wytwory ręki ludzkiej mogą być jedynie bardzo proste i prymitywne. Dlatego z dużymi oporami przyjęto stwierdzenie, że już przed 10 000 - 30 000 lat istniała zdumiewająco rozwinięta sztuka. Odkrywane stopniowo malowidła jaskiniowe, ryty, płaskorzeźby i rzeźby wykazywały niezbicie, że człowiek prehistoryczny osiągnął wysoki poziom rozwoju artystycznego. Jego dzieła nie były tak prymitywne jak ogólnie sądzono. Wręcz przeciwnie: łowcy mamutów i reniferów z epoki lodowcowej położyli swą działalnością artystyczną podwaliny pod rozwój kultury ludzkiej, a ich kunszt był na poziomie, jakiego nie zdołano osiągnąć w późniejszych tysiącleciach.

Tak więc dzieje człowieka nie zaczęły się od Greków ani od chrześcijan. W bezpośrednim sąsiedztwie wielkich animatorów naszej kultury przetrwało dziedzictwo starsze i pierwotniejsze, w swej naturalności przerażające dla uporządkowanych umysłów ludzi współczesnych. Jego początek sięga paleolitycznej jaskini Hohlenstein-Stadel (Jura Szwabska). Prawie sto lat temu Robert Wetzel i Otto Volzing odkryli ją na nowo przemierzając po 40 000 lat ścieżki naszych przodków. W 1939 roku podczas prac wykopaliskowych w pewnej części groty natknęli się na dużą liczbę odłamków kości mamuta. Szczątki te przeniesiono do muzeum w Ulm. Dopiero w 1969 roku archeolog Joachim Hahn, mimo że brakowało wielu elementów, złożył je w jedną całość ukazując postać o cechach ludzi i zwierząt. W roku 1982 paleontolog Elisabeth Schmid połączyła nowe fragmenty odnalezione w latach 70 XX wieku z rekonstrukcją Hahna, poprawiając błędy i dodając fragmenty nosa i ust, które podkreślały charakterystyczne dla figurki cechy kotów. Istnieje kilka hipotez n/t tego w jakim celu została wykonana. Jedna z nich zakłada, że ówcześni ludzie wierzyli w przemianę człowieka w zwierzę - w tym przypadku w lwa jaskiniowego, który był najgroźniejszym drapieżnikiem tamtych czasów. Prawdopodobnie figurka służyła z narzędzie w szamańskich rytuałach mających uskutecznić shapeshifting w antropomorficznego lwa.

no image

"Wenus z Tolentino". Wizerunek antropomorficznej łani wyryty na kamieniu, znaleziony w gliniance na wschód od Toledo w Hiszpanii w 1883 roku, datowany na 12.000 - 6000 lat p.n.e. Skrzyżowane na brzuchu ręce wskazują na rytualną pozę. Wyraźnie zaznaczone łono oraz zdobienia wokół bioder. Widoczne ukośne rysy na udach - znaczenie nieznane

Takich znalezisk, które jednoznacznie wskazują na związek ich wytwórców z teriantropią jest więcej, aczkolwiek ich liczba w porównaniu z artefaktami wyobrażającymi ludzi czy zwierzęta jest nader uboga. Wynika to z faktu, że teriantropów jest bardzo mało w ogólnej populacji ludzkiej tak kiedyś, jak i dziś.

Nasuwa się pytanie, dlaczego człowiek pragnął przyjąć formę anthro zwierzęcia ? Odpowiedzi na tę zagadkę jest kilka. Jedno z rozwiązań zakłada, że ówcześni ludzie widzieli w zwierzętach ucieleśnienie nadnaturalnych mocy. Wprawdzie były dla nich obiektem pożądania, bo przecież człowiek pierwotny musiał na nie polować by samemu przeżyć, ale mimo to podziwiał w nich wielką siłę, szybkość i zmysły lepsze od ludzkich. Dla człowieka te przymioty były czymś niedoścignionym, czymś, co sam chciałby posiadać. Jednocześnie zależało mu na tym, aby zachować ludzkie cechy, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej ich część. Stąd narodziła się koncepcja antropomorfizacji zwierząt - aby połączyć cechy ludzi i zwierząt w jedną całość. Gdyby to było możliwe, gdyby to się udało, wówczas "człowiek" stałby się istotą doskonałą. Miałby wtedy chwytne ręce uzbrojone w pazury, które stanowiłyby świetną broń - już nie trzeba byłoby wykonywać wielu narzędzi z kamienia żeby polować. Dzięki ciału porośniętemu futrem nie byłoby konieczności ubierania się w skóry innych zwierząt.

no image

Fragment kości z wyrytym wyobrażeniem penisa i głową niedźwiedzia. Pochodzi z jaskini La Madeleine. Niewątpliwie seksualny charakter tego artefaktu pozwala domniemywać, że być może jego wykonawca przejawiał skłonności zoofilskie, w tym przypadku seks z niedźwiedziem. Saint-Germain-en-Laye, Musée des Antiquités Nationales

Korzyści wynikających z połączenia cech ludzi i zwierząt jest więcej, ale najważniejszą rzeczą o której warto wspomnieć jest to, że dzięki temu już nie ludzie, a zwierzoludzie mieliby mnóstwo wolnego czasu. Mogliby go wykorzystać np. do rozwoju kultury i sztuki.

Innym zamysłem wyjaśniającym chęć przemiany człowieka w zwierzę jest wiara w istnienie duchów zwierząt i ogólnie świata duchowego. Ludzie paleolityczni mogli być przekonani, że zwierzęcy shapeshifting już po ich śmierci miałby im umożliwić kontakt/zespolenie z duchami zwierząt. O ile po śmierci każdy może dostąpić obcowania z duchami/demonami gdyż sam będzie duchem, to za życia ziemskiego ta sztuka dostępna jest w zasadzie tylko szamanom. Czarownik nie boi się przemieniać w zwierzę gdyż jest częścią natury będącej źródłem jego mocy. W akcie magicznej ekstazy zaciera się różnica między światem ludzi a światem duchów przyrody. Wierzenia szamanistyczne można znaleźć na każdym kontynencie nadającym się do życia, szczególnie zaś na obszarze Eurazji, gdzie ich najważniejszym ośrodkiem nadal pozostaje Syberia.

no image

Ryt człowieka-wilka (wilkołaka) z półksiężycem i łosiem, datowany na 5000 - 6.500 lat p.n.e., Karelia, Federacja Rosyjska

Zastanawiające jest, że niektóre znaleziska które nawiązują do teriantropii mają wybitnie seksualny wymiar. Na przykład Wenus z Tolentino to kamienny ryt łani z wyraźnie zaznaczonym łonem. Być może jego wykonawca był zafascynowany płodnością jeleni, a wizerunek antropomorficznej łani miał być pomocny w wykonywaniu magicznych obrzędów dzięki którym mógł on przenieść ich (jeleni) płodność na siebie. Druga interpretacja tego artefaktu jest bardziej śmiała i zakłada przypuszczenie które wskazuje na seksualny pociąg człowieka do zoomorficznych istot, w tym przypadku, do pół jelenia pół człowieka. Podobne wytłumaczenie dotyczy innego paleolitycznego zabytku; chodzi tu mianowicie o kawałek kości z wyrytym męskim członkiem i głową niedźwiedzia. Tu także można domniemywać, że ma on związek z płodnością ludzi i niedźwiedzi, albo jest ukierunkowany na charakter wskazujący na zoofilię u jego wykonawcy - być może ktoś fantazjował o seksie z niedźwiedziem... Z punktu widzenia teriantropa takie rozwiązanie jest bardzo prawdopodobne, tym bardziej, jeśli wykonawca tego rytu był zwierzołakiem. Przy okazji warto wspomnieć, że nawet jeśli jakiś terianin wykazuje skłonności zoofilskie, to nie jest to regułą dla wszystkich. My co prawda odznaczamy się pociągiem do zwierząt, ale najczęściej tych antropomorficznych, czyli przedstawionych w ludzkiej postaci. Są to istoty fantastyczne, które nie występują w realnym świecie, tak więc i nasze skłonności pozostają tylko w naszym umyśle.

no image

Wizerunek bizona-flecisty z jaskini Trois Freres we Francji. Postać ta, została umieszczona przez paleolitycznego artystę w otoczeniu wielu zwierząt

Istnieje prawdopodobieństwo, że antropomorficzne zwierzęta z prehistorycznych rytów, malowideł i rzeźby przedstawiają postacie występujące w mitologii ludów paleolitu. Tak mogło być np. w przypadku rytu z Karelii nieopodal jeziora Onega w Federacji Rosyjskiej. Jest to wizerunek człowieka-wilka (?), który trzyma przed sobą odwrócony ramionami w dół półksiężyc, a pod nim dodatkowo mniejszy okrąg. Przed zoomorficzną postacią stoi duże roślinożerne zwierzę, prawdopodobnie łoś lub renifer. To znalezisko ma szczególne znaczenie dla wilkołaków, ponieważ ukazuje związek tych istot z księżycem od pradawnych czasów. Być może chodzi tu także o symboliczne wyrażenie przemiany człowieka w zwierzę pod wpływem Srebrnego Globu, lub raczej jednej z jego faz.

no image

Fragment malowidła z jaskini Altamira w Hiszpanii, przedstawia anthro antylopę lub samicę jelenia grającą na jakimś instrumencie dętym

Kolejne dwa arty które chciałbym Wam pokazać, przedstawiają antropomorficzne zwierzęta grające na jakichś dziwnych instrumentach, trąbkach lub raczej fletach. Pierwszym z nich jest wizerunek bizona stojącego na tylnych nogach. Znajduje się on w centrum wielkiego tłumu zwierząt kopytnych. Wygląda na to, że postać ta, jest kimś w rodzaju zaklinacza zwierząt. Może przygrywa sobie i jednocześnie tańczy, albo poprzez muzykę wprowadza w trans zwierzęta które go otaczają. Jeśli chodzi o koncepcję, to przypomina go anthro antylopa z jaskini Altamira. Niestety dysponuję jedynie fragmentem tego malowidła, dlatego nie mogę zbyt wiele o nim powiedzieć.

Studia nad artefaktami nawiązującymi do teriantropii to zajęcie wciągające, ale i kosztowne. Żeby zaprezentować Czytelnikowi zoomorficzne znaleziska, trzeba je najpierw odszukać. Nie mam tu na myśli prowadzenia wykopalisk, ale odkrywanie tego, co już zostało odkryte. W tej pracy nie można polegać wyłącznie na internecie, który choć pomocny, to jednak jest niewystarczający. Do napisania dobrej rozprawy konieczne jest szukanie materiałów w wielkich bibliotekach, muzeach i instytutach. Artykuł który zamieściłem powyżej oczywiście nie wyczerpuje tematu, ale myślę, że skłonił Czytelnika do refleksji nad odwiecznym wymiarem teriantropii.


Beria, 27 lutego 2019